- Trilitosie - wyszeptałam. Dostrzegłam jego sylwetkę w szacie błyszczących na złoto run. Odwrócił głowę, jakby zaniepokojony.
- Raylin? - echo ponownie przebiegło wśród drzew na skraju polany. Bezszelestnie ruszył do mnie. Łata przejścia zza zaświatów zamknęła się na sklepieniu niebieskim. - Co tu robisz?
- Mgła. Użyłam twojej mgły. Nie wiem jak, ale to zrobiłam - zamilkł. Pojawił się tuż przy lesie. Wysiliłam swój umysł i szara smuga uniosła mnie zaraz obok Trilitosa. Odczułam zmęczenie. Jestem na to za słaba - pomyślałam.
- To mnie szybko męczy. Moja dusza jest śmiertelna. Nie mam tyle sił co ty.
- Nie możesz o tym komukolwiek powiedzieć. To trzeba trenować. Nie jest dobrze.
- Trenować? - zapytałam.
- To na początku nie jest łatwe. Męczysz się przy krótkich dystansach. Jeśli od razu zaczniesz od długich, możesz tracić przytomność, cierpieć fizycznie jak i psychicznie. Ale nic takiego się nie stało, pomimo że od Domu Obrońców dzieli nas kilkaset kilometrów.
- Może zaczerpnęłam twojej mocy?
- Wyczułbym to.
- Nie masz żadnej pewności. Akurat obsługiwałeś jakiegoś Erchomejasza. To była ważna osoba, co? Poczułam jak wielka moc od was biła - zamilkł. To nie znaczyło nic dobrego. Szybko przerzucił mnie przez plecy jak worek.
***
- Schodź powoli. Bez pośpiechu, inaczej możesz spaść.
- Jakbym nie wiedziała... - mruknęłam pod nosem. Stąpałam po schodach ulepionych z Mgły Śmierci. Tylko osoby mogące poruszać się nią widziały je. Czym niżej, tym mniejsza widoczność. Szczęście, że runy Trilitosa jarzyły się złocistym blaskiem. Bez tego już pewnie dawno bym go zgubiła. - Co jeśli obrońcy zaczną się martwić? - zapytałam.
- Tu czas płynie wolniej. Jedna godzina potrafi być jedną minutą dla ich świata.
- Ich świata? Gdzie ty mnie zabierasz?! - zaniepokoiłam się.
- Do Podziemia, Raylin. Do świata zlepionego z Mrocznej Mgły, świata ciemności, świata bliskiego Piekła, ale dobrego jak niebo, mojego świata. Tylko Wybrani umieją tam widzieć i słyszeć. Normalny śmiertelnik oszalałby tam. Miałby halucynacje, powolne wyniszczałby się psychicznie - stanęłam w półkroku na samej krawędzi stopnia.
- Jestem śmiertelnikiem. Chcesz mnie wyniszczyć? - zdjął kaptur. Jego oczy błyszczały czystą czernią. Wypowiedział trzy słowa i na wysokości mojego serca pojawiła się złota, mglista kula.
- To jest kolor Twojej duszy. Śmiertelnik ma ją srebrną - ruszył dalej chowając wewnątrz mnie jej skrawek. Bałam się. Szczerze się bałam. Co jeśli oszaleję? Co jeśli nie będę widzieć i słyszeć? Twardo schodziłam po stopniach.
- Jesteśmy blisko - przed sobą zobaczyłam wielkie spowite czernią wrota. Czułam to. Czułam, że nie jest to normalne miejsce. Zatrzymał się przed nimi. - Witaj w Chuspusie, Raylin, W domu Śmierci.
OGROMNIE PRZEPRASZAM ZA TĄ DŁUUUUUUUUUUGĄ PRZERWE :C. Strasznie mało czasu. Wiem, że krótki rozdział ale niedługo napiszę co będzie się działo w Chuspusie :3
Jejku, wróciłaś! Bardzo się cieszę, aż się uśmiechnęłam, gdy weszłam tu na chwile i zostałam nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobał, Trilitos jak zwykle tajemniczy ^^
Szkoda, że skończyłaś w takim momencie, już nie mogę się doczekać dalszej części :)
Pozdrawiam i życzę weny!