piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 7

- Przegrasz! - krzyczę nacierając na Calvina tarczą i mieczem.
- Wygram! - odpowiada. John, Megan, Andrew, Chris i Clare obserwowali naszą walkę. Uśmiechnęłam się szyderczo do blondyna i nagle pobiegłam w bok. Popędził przed siebie jak byk i nagle wyhamował.
- Powinieneś to przewidzieć - zachichotałam. W tym samym momencie leżę przyciśnięta do ziemi przez niego. - Ej!
- 1-0 ha, ha - zamykam oczy. Przybądź, moja aqualis. Czuję lekki powiew morskiej bryzy i strzelam małym strumieniem wody w twarz mojego przeciwnika. Zdezorientowany zeskakuje ze mnie. Wstaję szybko na proste nogi i przyciskam jego klatkę piersiową do chłodnej, marmurowej posadzki.
- 1-1. Nie znasz mnie za dobrze, co? - widzę grymas na jego twarzy. Zostawiam go i odchodzę w stronę reszty grupy. To było jak zabawa małych dzieci - pomyślałam.
- Daj mi przećwiczyć parę ruchów i wygram z Tobą - powiedział. Zaśmialiśmy się wszyscy.

***

- Panujesz nad czterema żywiołami. Znaczy, oczywiste jest to, że Kruel takowe zdolności ma, ale kto jest Twoją matką? 
- Nie wiem, nie zastanawiałam się i nie mam na to czasu. Jeśli kiedykolwiek ta kobieta będzie chciała mnie poznać, sama przybędzie. A jak tam u Ciebie, Trilitosie? Jakieś psotne duszki ostatnio widziałeś? - cicho się zaśmiałam.
- Nawet nie uwierzyłabyś, jak figlarne i irytujące takie duchy mogą być. Zacytuję jednego: "Ej, ale masz ciucha, można takie znaleźć w atitasie? A może Nike czy Puma? No gościu, normalnie to jest najzajebistrze ubranie jakie widziałem!
- Chyba powiedział adidasie. Nie ma czegoś takiego jak atitas. Ależ ty niepoinformowany - uśmiech wpełzł na moje usta. Zdjęłam mojemu Aniołowi ogromny kaptur i spojrzałam krytycznym okiem na włosy.
- Coś nie tak? - zdziwił się. Pokiwałam przecząco głową i zmrużyłam oczy.
- Można byłoby tak ściąć troszkę te włosy. Byłbyś przystojniejszy z krótszymi. Nie twierdzę, że nie jesteś sexy, ale mógłbyś być trochę bardziej po drobnej metamorfozie.
- Przecież nikt inny mnie nie ogląda...
- Ja Ciebie oglądam, Trilitosie - podeszłam do szuflady i wyjęłam nożyczki. Jego oczy były teraz wielkie jak spodki. - Zmocz włosy - poradziłam. Nie odnajdując się w nowej dla niego sytuacji szybko spełnił polecenie. Przyszykowałam mały drewniany taboret. Z łazienki dochodził dźwięk puszczanej wody. Po niedługiej chwili wrócił z powrotem do pokoju. Zmierzwiłam mu włosy.
- Megan, błagam Cię! - gdzieś za drzwiami krzyczał Calvin, Ojoj, coraz gorzej być nie może.
- Powiedziałam jasno, że NIE! - odwrzasnęła.
- Ah, ta młodzieńcza miłość - westchnął siedzący już na krzesełku Trilitos. Rozczesałam jego kasztanowe włosy grzebykiem. Kiedyś sama dla siebie robiłam za fryzjera, dlatego nie powinnam mieć trudności z bujną grzywą mojego Aniołka. Ujęłam pomiędzy dwoma palcami jeden kosmyk jego włosów. Ciach. Odleciały trzy centymetry gęstych, brunatnych niteczek. I tak po kolei...

***

- Aj, Calvin. Daj już spokój, OK?
- Jeszcze tydzień temu mnie kochałaś!
- Wyjaśnijmy sobie parę spraw - powiedziała twardo. - Kocham Ciebie dalej, ale mnie zignorowałeś. Zignorowałeś fakt, że ktoś się o Ciebie troszczy, że uważa Ciebie za kogoś najwspanialszego. Płakałam kilka dni i gdyby nie Raylin, poszłabym już się rzucić na pożarcie potworom. Teraz przychodzisz jakby oświecony. Ale zapamiętaj jedno - ja wcale taka łatwa nie jestem. Zraniłeś mnie - zaniemówiłem. - A teraz bądź chociażby na tyle dorosły, aby pomóc mi dokończyć zaznaczać bazy Szamańskie na Mapie Korneliusza.
- Tak - odparłem sztywno. Parzyłem na jej twarz jakby była największym bogactwem w życiu, czymś co jest jak tlen dla moich płuc. Schrzaniłem sprawę.

***

- No! Teraz jesteś sto procent handsome! - uśmiechałam się od ucha do ucha. Strzepał z siebie resztki włosów i uniósł głowę. Założył szybko kaptur. Spochmurniałam. - Coś nie tak?
- Ważna dusza umiera, nadszedł czas na zajęcie się nią - delikatnie ucałował moje dłonie i znikł w gęstej mgle. Wkładałam w nią opuszki palców narzekając, że to jest jak mąż jeżdżący non stop zagranicę. Nagle zaczęłam lekko się unosić. Delikatnie, lecz szybko. Jak na chmurze. Na mojego Ojca, podróżuję mgłą Trilitosa!


PRZEPRASZAM ZA DUŻĄ ZALEGŁOŚĆ - BRAK CZASU :(. WIEM RÓWNIEŻ O LIEBSTER AWARD, ALE MUSZE JESZCZE POSZUKAĆ BLOGÓW DO NOMINOWANIA :D.    Piszcie standardowo w komentarzach, jak wam się podobał rozdział.

3 komentarze:

  1. Powiem tak: krótki. Bardzo krótki. Ale przynajmniej akcja jest już wolniejsza. Taki trochę "wrzuć na luz" :). Spokojnie, nic się nie dzieje, trochę tam wątku miłosnego... Jest good.
    Pozdrawiam,
    Kwas. (Death na tym blog może dziwnie brzmieć, poza tym, zmieniam znowu nazwę, ta była tymczasowa :>).

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz wolniej pędzi akcja, ale to dobrze. Jest ciekawie i to wielki + :) Pozdrawiam i weny życzę :*** <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja mogłam tego wcześniej nie skomentować? Przepraszam ;-;
    Rozdział udany, mimo długości. Napisałaś w nowszym poście, że na razie nie będzie rozdziału, nad czym ubolewam, bo bardzo lubię Twoje opowiadanie. Tak czy tak, przesyłam duuużo weny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń