poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 6

- Kim on jest? - sześć par oczu było wlepionych prosto we mnie. Westchnęłam.
- John. Dokładniej John Driedel. Nie pytajcie skąd takie nazwisko. Ma bardzo dziwne pochodzenie, o czym w ogóle nie mam ochoty mówić - Clare syknęła.
- To on! Wiedziałam, że to on! Jeszcze ma czelność tutaj być! - krzyczała i machnęła ręką tak, że prawie zbiła drogocenny wazon.
- Masz nazwisko Driedel. Nie mów, że... - Andrew uciął wpół zdania kiedy blondynka ryknęła wściekle.
- On jest z mojego rodu! Urodził się parę naście pokoleń wcześniej! Wiesz ile on ma lat, Raylin? Z tysiąc na pewno! Jest jednym z Kapłanów Fauny i Flory! - tupnęła nogą i wyszła z pokoju. Z pojękiwaniem bólu wstałam i ruszyłam za Clare. Trilitos zniknął.
- Nie powinnaś wychodzić z łóżka! - krzyczeli wszyscy.

Doszłam do pokoju wysokiej Obrończyni. Wszystko było tam poprzewracane, porozbijane. Weszłam przez uchylone drzwi.
- Czyli on o mnie wiedział, tak?
- Tak, Raylin. Wiedziałam, że prędzej czy później Ciebie uwiedzie. On taki już jest, nigdy się nie zmieni. Gdybyśmy znaleźli Cię wcześniej...
- To nie twoja wina. Ale tak na marginesie, czemu on nie jest obrońcą, a ty tak? - usiadłam na łóżku obok Clare.
- Cały nasz ród pochodzi z Boskiej Matki Euroly - opiekunki żywot wiecznych i najbliższej doradczyni Matki Ziemi. Większość jej dzieci rodzi się z darem panowania nad niektórymi roślinami albo możliwością rozumienia mowy zwierząt. Te potomstwo, które posiada obydwie umiejętności staje się Kapłanami Fauny i Flory. Takie osoby zajmują się troszczeniem o naturę, naprowadzaniem śmiertelników na dbanie o nią. Starają się hamować rozwój wycinania drzew.
- To wyjaśnia wszystkie randki na polach, laskach albo w parkach - wymamrotałam pod nosem. Clare westchnęła.
- Miałam okazję zostać chociażby pomniejszą Kapłanką, ale nie chciałam. Postanowiłam zgłosić się na Obrońcę. Przyjęli mnie, jak widzisz. Matka nie była z tego zadowolona, a John śmiał się, jaka ja głupia jestem. A w prawdzie wiem, że na pewno mi zazdrości - zaśmiała się cicho. - Kapłani, nie kapłanki mają to do tego, że bardzo często zakochują się w kobietach. Jest to szczera miłość i uwielbienie, ale tylko przez krótki czas. No chyba, iż coś im kompletnie odwali. Mogłabym teraz dowiedzieć się czegoś o Tobie? - uśmiechnęła się niepewnie. Kiwnęłam głową.
- Całe życie zmieniałam tylko rodziny. Nawet nie wiem, skąd i po kim mam nazwisko Stephen. Mieszkałam w Hiszpani, Irlandii a nawet w Australii. Ale na dłuższy czas zatrzymałam się tutaj - w Ameryce. Teraz moi przeszywani rodzice rozkoszują się delegacją na Hawajach, beze mnie. Przysyłają co jakiś czas spore sumki pieniędzy, ale ja wolę nie ich kasę tylko miłość i poczucie bezpieczeństwa. A oni tego mi nie zapewniają nawet w połowie. Raz tak się pokłóciliśmy, że nocowałam u Johna przez 5 dni - próbowałam wyprostować plecy ale zamiast tego cicho wrzasnęłam. Wizje są męczące. - No i prowadziłam jak dotąd normalne życie, ale 2 lata temu zaczęły się te cholerne głosy Szamanów w głowie.
- Chodź odprowadzę Ciebie do twojego pokoju. Powinnaś być w łóżku i odpoczywać.

***


- Chłopcy, ja tutaj przyszedłem tylko ze względu na Raylin i tą zakłamaną Tris - oprałem nogi na długiej ławie w jadalni.
- Nie sądzę żeby Raylin uwierzyła w takie paplaniny - zaprotestował Calvin.
- Czujnym zawsze trzeba być - gadał Chris. Andrew milczał.
- To jak z moją propozycją? Nasza perełka byłaby bezpieczniejsza u mnie - uśmiechnąłem się szeroko. Blondyni potrząsali głowami.
- A skąd mamy wiedzieć, że nie współpracujesz z Szamanami?
- Jak dla mnie to dobry pomysł - stwierdził najstarszy z nich.
- Andrew? Oszalałeś? - podnosili głosy. Uniosłem rękę w geście uciszenia młodych Obrońców.
- Widzicie? Przynajmniej on racjonalnie myśli! - wesoło oznajmiłem.
- Najpierw niech sama Raylin się zgodzi - odwarknął Chris. W tym samym momencie do sali weszły Megan wraz z Clare.
- Tu jest jej miejsce, John - rzekła łagodnie blondynka. - Jedyne czego może się u Ciebie nauczyć, to sadzenia kwiatków i głaskania drapieżnych zwierząt. U nas udoskonali sztuki walki i samoobrony, rozwinie swoje magiczne umiejętności i przede wszystkim będzie miała piątkę przyjaciół zamiast jednego ciągle się zakochującego Kapłana Fauny i Flory - ostatnio słowa wypowiedziała z pogardą. Siliłem się na spokojny ton.
- Młodsza siostrzyczko, Ciebie o zdanie nie pytałem.
- Nie jestem Twoją siostrą!
- Różnica paru pokoleń nic nie robi sobie z genów - zachichotałem.
- To nie czas na rodzinne kłótnie - wtrąciła Megan. - Raylin się nie zgodzi.
- Zobaczymy, ślicznotko - odparłem popijając białe wino. Zmaterializowałem się w pokoju mojej byłej czarnowłosej kochanki. Czytała grubą księgę, która zapewne była jej najstarszym pamiętnikiem. Bezszelestnie usiadłem na taborecie w rogu pokoju. Uśmiechnęła się po czym nagle powiedziała:
- Nie. On jest przeszłością i zwykłym dupkiem jak zapewne każdy Kapłan - zrobiła się prawie czerwona. Tak jak zawsze, gdy była zła. A ja byłem powodem tego gniewu. Wstałem.
- Zechcesz pojechać do mojej posiadłości, Raylin? Byłabyś tam bezpieczniejsza. - próbowałem. Oczy dziewczyny wypełnił płomień. Rzuciła we mnie szmaragdowym pierścionkiem, który podarowałem jej na 16 urodziny.
- Weź to sobie, i nie wracaj. Myślisz, że tak łatwo bym uległa? To się mylisz - spuściłem głowę jak biedny szczeniaczek. Obserwowała mnie uważnie.
- Zostanę tutaj na jakiś czas. Przyda wam się chociażby odrobina mojej pomocy - i opuściłem jej pokój.

***

  Cały stół był zasypany przeróżnym jedzeniem. Na jednym końcu stołu siedział Mark, a na drugim Andrew. Po prawej bruneta siedział Calvin, zaś po lewej Clary. Dalej w rzędzie była Megan, ja na przeciwko niej, oraz Chris równolegle do... Johna. Starałam się go ignorować. Każda pomoc się przyda. Wszyscy byli w dość dobrych humorach. Śmiali się, uśmiechali.
- Nienawidzę pieczarek - mamrotał Mistrz.
- Prosimy, tylko nie twierdź że są jak krwiożercza szynka - ledwo oddychając mówili chłopcy.
- Nie moja wina, że Szamani nasyłali na nas mięsożerną świnie! - wyrzucił ręce w górę, w geście poddania. Nawet ja się zaśmiałam. Pierwszy spokojniejszy dzień. Tykałam gumowego kotleta raz po raz nożem.
- Od zawsze jecie kauczukowe schabowe? - zwróciłam się do Obrońców. Wymienili spojrzenia.
- Najwidoczniej. Czasami nawet bywa gumowata jajecznica. Wszystko to jest zasługą Cassandry – stojąca przy kuchennych garach służąca zarumieniła się. Posłałam jej uśmiech. Na szczęście odwzajemniony.
- Kiedyś nie istniało coś takiego, jak gumowate jedzenie. Każda kobieta potrafiła ugotować jadalny obiad.
- Pan z lat 1600 się odezwał - wybełkotał cicho John. Trąciłam go łokciem - Au! Za co to? 
- Za nic, Panie z lat 1800 - mimowolnie kąciki moich ust uniosły się. - Ma ktoś ochotę na wspólny trening?
- Po tamtej wizji raczej nie możesz walczyć - dopowiedział Calvin.
- Ależ mogę - zniknęłam w mgle Trilitosa wokół stołu, pojawiając się tuż za blondynem. Potargałam mu włosy i powróciłam na swoje miejsce. 
- Ej! Teraz mam kompletny bałagan na głowie!
- Cóż, taki typ włosów - zaśmiałam się razem z innymi. 
- Policzymy się w sali treningowej - jeszcze szerzej się uśmiechnęłam. 

DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE UWAGI W SPRAWIE MOICH OPOWIADAŃ! Również z góry przepraszam za długą zaległość w rozdziałach. Dzisiejszy rozdział spokojniejszy - zwalniam z szybkiego rozwoju akcji. ^^ <3

4 komentarze:

  1. Hej!
    Zaciekawiło mnie bardzo Twoje opowiadanie, fajny rozdział i fajnie piszesz :) czekam na next. W wolnej chwili zapraszam do mnie:
    wtajemniczenipoczatekkonca.blogspot.com
    Pozdrawiam i weny :)
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero przeczytałam Rozdział I i przyznam, że zapowiada się ciekawie. Niedługo przeczytam kontynuację :).
    A wpadam ponieważ, gdyż zostałaś nominowana do Liebster Award. Info tutaj: runicalblade-trilogy.blogspot.com
    Pozdrawiam,
    Death.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy rozdzial, pomimo zwolnienia z akcja.
    Podobalo mi sie nakreslenie historii Raylin.
    Fajne urozmaicenie rozdzialu poprzez zastosowanie dwoch perspektyw.
    Ogolnie podobalo mi sie :))
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie :D Cieszę się, że zwolniłaś z szybkiego rozwoju akcji ;) Trochę za szybko wszystko się działo. Czekam na next i weny życzę :) Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń