***
Pusto. W końcu mogę pobyć sam i porozmyślać o wszystkim. Rozłożyłem się na kanapie i przymknąłem oczy. Chciałbym wrócić do domu. Do domu kiedy jeszcze żyli moi rodzice, kiedy mogłem się radośnie bawić z przyrodnią siostrą Amy. Ale ze mnie mazgaj! Nie mogę tak się użalać nad sobą. To nie jest zachowanie prawdziwego Obrońcy! Usłyszałem skrzypnięcie drzwi. Stała w nich Raylin.
- Och, przepraszam, jeśli Ci przeszkodziłam, Andrew. Przyszłam tylko odłożyć książkę - migiem pobiegła do regałów.
- Nie przeszkadzasz. Nie robiłem nic sensownego.
- W takim razie, jeśli możesz, opowiedz mi o tym Duchu Śmierci - powiedziała podniesionym głosem, abym mógł ją usłyszeć. Ruszyłem wolnym krokiem w stronę Raylin.
- W sumie, sam dużo o nim nie wiem. Niektórzy postrzegają go jako Anioła Śmierci, nie Ducha. Nikt go nie widział od ponad 200 lat.
- No to będziemy musieli się zmierzyć z nieznanym - wymamrotała wkładając książkę pomiędzy inne. Gdyby tylko ubrała się bardziej po królewsku, wyglądałaby na najprawdziwszą boginię. Gładka i jasna cera, długie nogi, błyszczące włosy. Dopiero teraz zauważyłem, jaka jest ona ładna.
- Co mnie tak obserwujesz? - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Tak już mam - tyle zdążyłem powiedzieć. Odwróciła się w moją stronę i objęła mnie wzrokiem, mrużąc przy tym oczy. Zamknęła je po chwili szepcząc coś pod nosem...
***
Spadło to na mnie jak grom z nieba. Wiem jak przywołać Trilitosa. Mój wzrok pobiegł ku górze. Złożyłam ręce nad głową i wypowiedziałam bezdźwięcznie: Dziękuję Tobie, ojcze. Złapałam Andrew'a za rękę i pociągnęłam ku jadalni.
- Co ty wyprawiasz, Raylin?!
- Musimy wszystkich zebrać. Od razu po śniadaniu idziemy wzywać Ducha Śmierci.
- Ale my nic nie mamy!
- To zdobędziemy - będąc tuż przed "stołówką" pchnęłam drzwi i zobaczyłam resztę Obrońców przy stole. Puściłam rękę wysokiego bruneta i wyprostowałam się.
- Jedzcie szybko. Zaraz musicie mi przygotować rzeczy do przywołania Trilitosa - każdy spojrzał się na mnie jak na wariatkę. No a co ja mam im powiedzieć? Chyba nie wierzą we mnie. Ja wiem co robię, nie narażę siebie na przywołanie Teodoru aby doprowadzić Szamanów do zwycięstwa.
- Co? - Megan i Clare wypowiedziały na raz.
- Potrzebuję wosku, czarnych piór i świec tematycznie oddanych naturalnym żywiołom. Czy ktoś może ma czarne szaty?
- Skąd ty to wiesz? - postukałam palcem wskazującym w głowę.
- Stąd. Zjedzcie i bierzmy się do roboty!
- Co? - Megan i Clare wypowiedziały na raz.
- Potrzebuję wosku, czarnych piór i świec tematycznie oddanych naturalnym żywiołom. Czy ktoś może ma czarne szaty?
- Skąd ty to wiesz? - postukałam palcem wskazującym w głowę.
- Stąd. Zjedzcie i bierzmy się do roboty!
***
Sala treningowa Obrońców była wykonana z marmuru. Moje czarne szpilki głośno stukały o powierzchnię podłogi, a długa czarna szata na rozłożystej i pierzastej sukni szeleściła za moimi nogami. Świece Żywiołów stały ustawione w przypisanych dla nich miejscach, a wosk był rozlany pomiędzy wszystkimi światełkami, tworząc długie, lśniące linie. Stanęłam przed kręgiem i rozłożyłam ręce na boki. Nie wiem dlaczego, ale instynkt mi podpowiadał żeby tak zrobić. Zaraz po tym świecie samoczynnie się zapaliły (albo przeze mnie?). Założyłam wielki kaptur na głowę i chwilkę byłam cicho.
- Zebraliśmy się tutaj - ja oraz Drużyna Dobra, aby wezwać Ducha Śmierci. Jest on tutaj niezbędny do dopełnienia przepowiedni - tej dobrej i korzystnej dla nieba. Zatem, na mocy Kruela oraz wszystkich zebranych tutaj wzywam Ciebie, Trilitosie! Ujawnij się nam i pomóż na rzecz dobra, na rzecz żywiołu ziemi, w którym są twoi poprzednicy, na rzecz żywiołu ognia, który pomaga Tobie spalić dusze wiernych, na rzecz żywiołu powietrza, który lekko unosi Ciebie ku niebu i na mocy wody, która obmywa nasze grzechy! Przybądź Śmierci!
Wszystkie świece buchnęły jasnym światłem przeprowadzając przez wosk moc żywiołów, którą bardzo wyraźnie poczułam. Zawiał wielki wiatr i przed nami zmaterializowała się postać... Anioła. Wielkie, srebrzysto czarne skrzydła i długa szata z kapturem zasłaniającym twarz. Ozdobiona była w przeróżne wzory, zapewne bardzo stare. Za plecami miał przełożony ogromny połyskujący miecz. Skłoniłam się przed nim.
- Witajcie, młodzi Obrońcy, i witaj, córko Kruela. Cóż to sprowadza Ciebie do wzywania mnie? - spytał donośnym głosem odbijającym się echem o ściany sali treningowej.
- Jak zapewne wiesz, Aniele Śmierci pokolenia przenoszą przepowiednię. Jednej treść głosi, iż wypowiedziane przez moją osobę zaklęcie zabije mnie oraz przywróci Szamanom Teodor. Druga zaś tłumaczy, że pomożesz nam mnie uratować. Nie sądzisz, czyż to możliwe? - starałam się mówić jak najbardziej doniośle i oficjalnie. Chyba mi wychodziło.
- Domyślałem się, Raylin. Niestety nie wiem, jak można wykorzystać mnie i moje moce aby ziścić przepowiednię, ale zrobię wszystko co potrafię w tym celu. Nie powinienem jednak zbyt często stąpać po ziemi, lecz dla Was i dla Ciebie bogini postaram się coś zrobić z tym faktem. Jednocześnie mogę zaznaczyć, iż mam możliwość komunikacji z Raylin przez sen. Jest to bardzo pomocne i wygodne.
- Dziękujemy, Trilitosie. Jesteśmy jak najbardziej wdzięczni - chciałam ponownie zrobić uroczysty ukłon, lecz złapał mnie nagły ból głowy i zamiast tego, dotknęłam głowy chwiejąc się. Zauważyłam, że Anioła to chyba poruszyło. Wyprostowałam się nagle.
- Spokojnie, Raylin. Idź wypocząć, a wy zajmijcie się nią. Pójdę porozmawiać z waszym Mistrzem.
***
Chyba nagły przypływ mocy tak pogorszył mój stan. Zdjęłam tą ciężką sukienkę i stanęłam w samej bieliźnie przed lustrem. Popatrzyłam na mój tatuaż na plecach oraz na ten na obojczyku. Chyba nic nie przytyłam ani nic nie schudłam. To dobrze, Coś w tym Aniele było magnetyzującego. Jakbym chciała tknąć jego duszy, jego mocy. Nigdy się tak nie czułam. Jak on niby ma mi pomóc? On tylko pomaga zabłąkanym duszom przejść do nieba lub piekła. Nic więcej poza tym. Nagle poczułam powiew wiatru i zobaczyłam w lustrze jak Trilitos się materializuje. W ekspresowym tempie zarzuciłam szlafrok na wpół nagie ciało. Przeniosłam wzrok na anioła. Dosłownie poczułam na swojej skórze jak się uśmiecha. Czy ja naprawdę już świruję?
- Ciało takie, jakie przystało na bogini. Czegoś takiego nie wolno się wstydzić - spojrzałam na niego krzywo. Co on wygaduje?
- A czy takie zachowanie przystało Aniołowi Śmierci? A może się podszywasz pod niego? Skąd mamy mieć pewność?
- Najświętsza, tysiące lat nie mogłem mieć kontaktu z istotami ludzkimi. Jedynie z ich zabłąkanymi duszami, czyż nie mogę teraz się nacieszyć odrobiną dawnego życia?
- Dawnego życia?
- Nie rodzimy się od razu jako Aniołowie Śmierci. Wybrani nimi zostają. Kiedyś byłem zupełnie normalnym dzieckiem, tak jak ty. Teraz nawet nie wiem, jak czuć. Czym jest radość, czym jest miłość, czym jest smutek a czym jest żal. Wiń mnie proszę, za inne rzeczy Bogini.
- Dlaczego nazywasz mnie Boginią? Mogę być jedynie z rodu półbogów.
- Jesteś Boginią, Militres. Takie jest twe imię w powieściach pisanych przez Aniołów. Masz prawo, aby to wiedzieć - milczałam przez dłuższą chwilę. Militres - zastanawiające. Ciekawa jestem jak wygląda Trilitos. Podeszłam bliżej i przyjrzałam mu się. Był wyższy o głowę i chyba umięśniony. Nie mogę więcej stwierdzić, bo jest cały osłonięty szatą. Dotknęłam wzorów na jego ubiorze. Nie przeszkadzało mu to, nie poruszył się ani trochę. Poczułam wielką moc.
***
Dotykała moich wzorów i ornamentów na Świętej Szacie. Czułem jak coś wewnątrz mnie się porusza.
Śmierci nadszedł czas,
miłość poruszy duszę jego,
i tak zbudzi emocje swoje,
odżyje na nowo, razem z nią.
Zachwiałem się utrzymując równowagę tylko dzięki skrzydłom. Nie rozumiem dlaczego Raylin odchodząc o krok zarumieniła się. A co jeśli to ona... Nie. Ja nie potrafię kochać, to ślepa przepowiednia spuszczana przez Aniołów Zmyłków. To nie jest kłamstwo, Aniele.
- Przepraszam, jeśli coś Tobie zrobiłam. Nie chciałam.
- To nie Twoja wina. Możesz sprawdzać te runy dalej.
- A czy mogę zobaczyć, jak wygląda twoja twarz, Śmierci? - Nie spodziewałem się tego. Nikt jeszcze nie zadał mi tego pytania.
- Eee... - nie mogłem nic powiedzieć. Ususzyło moje tysiącletnie struny głosowe. - Dla Bogini wszystko - zdjąłem kaptur ukazując swoje oblicze. Zamknąłem oczy. Czułem na sobie wzrok Raylin.
***
Zaparło mi dech w piersiach. Od kiedy Aniołowie Śmierci są tacy seksowni? O czym ty myślisz pacanie! Miał piękne, czarne oczy i kasztanowe włosy. Ostre rysy twarzy, jak top model! Eh, znowu myślę nie tą półkulą mózgu. Podszedł do mnie ujmując moją twarz w dłonie.
- Masz nikomu nie mówić, jak wyglądam Raylin. Nie na miejscu jest mi pokazywać swoje oblicze - pocałował mnie aksamitnymi wargami w czubek głowy i zniknął. Co to miało być? Zrzuciłam szlafrok i wskoczyłam pod kołdrę. Byłam cała rozpalona.
Śmierci nadszedł czas,
miłość poruszy duszę jego,
i tak zbudzi emocje swoje,
odżyje na nowo, razem z nią.
- Co?! - wykrzyczałam cicho. Czy to jakiś żart? Czy tutaj jest ponownie mowa o mnie? Dlaczego wszystko toczy się w takim tempie! A może... może takie zmiany są ok? Eh, nie wiem co o tym myśleć. Łzy spłynęły po moim policzku.
***
Ubrałam długą, czarną sukienkę z dużym dekoltem. Włosy zaczesałam w wysoką kitkę i przejechałam czerwoną szminką po ustach. Popędziłam na śniadanie. W rogu sali stał nie kto inny, jak Trilitos. Skłonił mi się, a ja jak spłoszona sarenka usiadłam przy stole dygocąc.
- Coś nie tak, Rayluś? - zagadnęła Megan.
- Nie, wszystko dobrze. Jeszcze mi troszkę źle po wczorajszym występku - zmusiłam się do uśmiechu. Dalej czułam jak Anioł przewierca mnie wzrokiem. Miałam ochotę warknąć coś w stylu: Przestań się gapić. Ale lepiej tego nie robić. Może on nie jest taki... zły? Zjadłam trochę jajecznicy i poszłam do sali treningowej. Czas nauczyć się walki w sukience, hi hi. Zdjęłam z półki łuk i strzelałam. Na początku tak sobie mi szło, ale dalej już celnie trafiałam w środek.
- Najprawdziwszy talent. Mało które osoby uczą się tak szybko łucznictwa - prawie dostałam zawału. Stał dokładnie za mną. Około 5 centymetrów. Skąd biorę takie dokładne informacje? Cholera.
- Jak najbardziej, Trilitosie. Jest to ciężka umiejętność do opanowania - położył dłonie na moich bokach. Gwałtownie wyprostowałam się.
- Musisz inaczej ułożyć ciało. Będzie Tobie wygodniej, Raylin - czułam jego oddech na karku. Zatrzepotał skrzydłami rozwiewając moją czarną kitkę. Zacisnęłam zęby i naciągnęłam strzałę. Wypuściłam leniwie z cięciwy strzelając idealnie w czerwony punkt.
- Już rozumiem. Dzięki - mimo to, dalej jego dłonie spoczywały na moich biodrach.
- Przepraszam za wczorajszą noc, bogini. Nie powinienem był tak postąpić.
- Trilitosie, nie przepraszaj. Nic się nie stało. Był to jedynie miły gest wobec mnie, czyż nie? - obróciłam się w jego stronę. Zdjęłam mu do połowy kaptur. Przejechałam wierzchem dłoni po jego poliku.
- Nie obawiaj się, że będę zła. To nie ma nic do tego - niespodziewanie zatopił swoje usta w moich. O boże, o boże, o boże. Anioł Śmierci mnie całuje! Cała byłam teraz jak wata. Nagle drzwi od sali otworzyły się i stanęła w nich Megan. Trilitos szybko zniknął bez śladu. Zarumieniłam się i podeszłam niepewnie do koleżanki.
- I-i-le widziałaś, Megan?
- Raylin, jeśli moje oczy nie kłamią, i się całowałaś ze Śmiercią, to nie powiem tego nikomu. Obiecuję - przytuliłam ją.
- Dziękuję.
- Jak to się stało?
- Przepowiednia...
Cześć! Po pierwsze dziękuje za komentarz u mnie ;-) Bardzo zaciekawiło mnie to: ,,O czym to będzie''. Czytając 3 rozdziałki zafascynowała mnie postać Raylin i jej stosunki z innymi. Liczę na szybki next i trafiasz do zakładki ,,Do czytania''
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie. Mam jedynie mały problem z wybiciem się, jeśli chodzi o wyświetlenia ale zawsze coś da się skombinować. Również uwielbiam twoje opowiadania i często sprawdzam, czy pojawiają się u Ciebie nowe rozdziały. :)
UsuńTyle akcji w jednym rozdziale :)
OdpowiedzUsuńRaylin musi mieć wielką moc, skoro w parę sekund przywołała Trilitosa. Swoją drogą wyobrażałam go sobie jako siwego, poczciwego mężczyznę, a tu proszę, TOP MODEL XD
Nie sądziłam, że jego znajomość z Raylin rozwinie się w takim tempie, jestem pozytywnie zaskoczona :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Mogłabyś, proszę, informować mnie o nowych notkach na moim blogu?
Tak poza tym walnę sobie chamską reklamę xd
Zapraszam do siebie
dark-paradise-saga.blogspot.com
Pozdrawiam i życzę weny :*
Dzięki wielkie! Ogółem mam podobno na polskim "problem ze stylistyką" ale nie kręci mnie do pisania o czymś, co mnie nie wciąga. Takie troszkę dziwne, ale to nic. xD Zajmę się też przeczytaniem twojego bloga, jak skończę rozdział 4. Tak, akcja rozwija się szybko i muszę to poprzestawiać. bo mnie samą to denerwuje. :D
Usuń