poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 4

Mogłabym wyglądać na spokojną pod grubą maską kłamliwych emocji, ale tak nie mogę. Tak, podobało mi się ale on tak nie może! To Śmierć! To jest nienormalne! Moje wszystkie myśli nachodziły na siebie, plątały się. Głowa mi buzowała. Zasłoniłam okna, zgasiłam światło i usiadłam na lodowatej podłodze po turecku. Odliczyłam do dziesięciu... Raz... Dwa... Trzy... Cztery... Puk puk. Pięć... puk. Sześć... puk puk. Zaraz cholera mnie złapie. Wstałam.
- Kto tam?! - zapytałam oburzona.
- Trilitos. 
- Daj mi spokój chociaż na te durne 2 godziny! - cisza i szelest wiatru spod drzwi. Uff. Gdyby wszedł prędzej bym się rozpłakała. Albo go pobiła, eh. Zasiadłam obok łóżka ponownie startując z liczeniem od nowa. Raz... Dwa... Trzy... Cztery... Pięć... Sześć... Siedem... ktoś znów się dobijał do mojego pokoju. Zaraz tutaj wybuchnę!
- Czego Trilitosie?!
- To ja, Megan. Wyłaź szybko! - otworzyłam drzwi a przyjaciółka wyrwała mnie z nich. - Idziemy!
- Ale gdzie?!

***

- Nie wiem jak wam pomóc. Zatem znikam. Pewnie druga przepowiednia to tylko wiersz układany przez Zmyłków. Miło było oderwać się od mojej szarej rzeczywistości, młodzi Obrońcy - stałam jak mur w beton. On odchodzi. On odchodzi. On chce odejść, on nie może odejść. On ma być tutaj, przy mnie i Drużynie Dobra.
- Nie! - krzyknęłam donośnie. 
- Czy chcesz prosić o ostatnie życzenie, bogini?
- Nie! Nie i jeszcze raz nie! Chcesz znów stracić uczucia? - wstrząsnęło nim.
- Raylin... to już nie ma znaczenia, Boska Córko. 
- Kłamiesz. Bezczelnie kłamiesz. To ma znaczenie, dla mnie to też ma znaczenie. Znów pochłonie Ciebie ciemność i wyzionie uczucia z serca. Chcesz tego? - brak odpowiedzi. - Zapytałam się: Chcesz tego, czy nie?!
- O czym ty wyga... - Clare przerwał Trilitos.
- Nie. Ale muszę odejść - poczułam się w pewnym momencie silna, taka jak on. Moje oczy wyglądały spokojnie jak ocean, ale cała byłam otoczona prześwitującym wirem z ognia. 
- Spalisz się, Raylin! Uciekaj! - krzyczał Andrew.
- Nie spalę się. Wielbię ogień, wielbię wodę, wielbię ziemię i wielbię wiatr. A one wielbią mnie również - powiedziałam potężnym głosem. - Nie możesz odejść, Trilitosie. Twoim przeznaczeniem jest zostać wraz z nami - tutaj. Bądź rozsądny, Aniele. Uczucia to największy dar jaki dostaliśmy od bogów. Musisz też być wyrozumiały dla moich humorów. Miałam prawo być zła - milczał dłuższą chwilę, patrząc się w podłogę. Przestałam być otaczana przez żywioły. Stałam się znów małą, "nie groźną" Raylin. Podniósł głowę.
- Jeśli taka jest moja wola, Bogini, to jednak pozostaję tutaj. Niestety niechętnie. Będę często opuszczał wasze schronienie musząc pomóc zagubionym duszom. - uśmiechnęłam się.
- Pojawisz się za 15 minut w moim pokoju. 
- Jak ona potrafi tak manipulować facetami? - usłyszałam szepty Andrew'a i Calvina. Zwróciłam wzrok na nich.
- Lata praktyki - popędziłam w stronę pokojów słysząc rozmowy innych. Głównie o mnie i Śmierci...

***

 Przyglądałam się mu badawczo. Stał prosto jak rura w klubie striptizowym. Było niezręcznie, bardzo niezręcznie. Położyłam dłonie na jego barkach. Drgnął. 
- Czy ty się mnie boisz?
- Nie, jaśnie Bogini.
- Nie nazywaj mnie tak! Nie jestem nią, i nie będę. 
- Więc mam nazywać Ciebie Ognistą Baletnicą? - skrzywiłam się. - Twoja sukienka wirowała jak baletnica w płomieniach. 
- Czy nie może być pomiędzy nami normalnie?
- Podejrzewam, iż nie - podniosłam się na palcach, odciągnęłam jego kaptur i złożyłam pocałunek na ciemnym poliku Trilitosa. 
- W takim razie zgoda. Przepowiednia się spełni, i tyle. Nie musisz się mnie obawiać. 
- Wiesz o przepowiedni?
- Jakbym nie mogła?
- Przepraszam, zabłąkana dusza wzywa... - i zniknął. Zawsze sobie wyobrażałam Śmierć jako staruszka, jednak widać, że Kruel nie szczędzi piękna dla jego wysłanników. A co jeśli będzie mu przeszkadzać moja głupota i niewiedza? Za dużo myślę. Stanowczo za dużo. Związałam włosy w pompon i przebrałam się w strój bojowy. Czas na rozładowanie emocji. W przeciągu 3 minut znalazłam się pod drzwiami od sali treningowej. Pchnęłam je mocno. Zobaczyłam Megan rzucającą nożami. Cała zapłakana i wściekła. Zamknęłam cicho wejście.
- Co się stało?
- Nic, Rayluś. Możesz iść, naprawdę - uśmiechnęła się niby wesoło a jednak smutno.
- Mów.
- Powiedziałam Calvinowi, że go kocham a on odszedł bez słowa! Nic nie powiedział! Nic! - krzyczała wbijając kastet w pierś kukły. Spojrzałam na nią ze współczuciem.
- Meg, nie możesz mu przede wszystkim pokazać, że to Ciebie "upokorzyło". Pokaż mu, kto tu rządzi, nie?
- To nie ma nic do tego. To nie ma sensu - wydukała.
- Ma. Zobaczysz. Stosuj się do moich zasad a wygrasz, mówię Ci. Znam się na chłopakach bardzo dobrze - zaśmiałam się podchodząc i przytulając Megan.
- Możemy spróbować, ale to jest ciężkie.
- Nie jest. Spróbuj pomyśleć o nim jak o zdrajcy, nie o kimś kto złamał Ci serce. Patrz z pogardą i wyniosłością. Samo ostre spojrzenie go przełamie. Myślę, że nie jest typem faceta co zna się na damskich gierkach - obydwie zachichotałyśmy. Sięgnęłam po łuk i zastosowałam się do rad Trilitosa. Na samo wspomnienie tego rumieńce wstąpiły na moje blade poliki. Strzelałam z każdej możliwej odległości. Czasami nie trafiałam w sam środek, ale to nic. Jeszcze najlepsza nie jestem. Do sali wkroczyli Calvin i Andrew. Gdy Meg obróciła się, posłała blondynowi pełne pogardy spojrzenie a potem puściła mi oczko. Przestawiłam manekiny tak aby otaczały mnie i moją przyjaciółkę.
- Posłuchaj, stań plecami do mnie. Zrób wysoko salto nade mną i zetnij cztery głowy na raz. Tak dla popisu przed Calvinkiem. Ja wtedy zrobię fikołek do tyłu pod Tobą i zetnę nogi dwójce i ósemce - wyszeptałam.
- Ja nie wiem czy dam radę...
- Dasz. Poradzisz sobie - stanęłyśmy plecami do siebie. Odliczyłyśmy do 3. Megan zrobiła bardzo wysokie salto a ja zgrabny fikołek podcinając manekiny. Meg ścinając 4 głowy wylądowała na chwiejnych nogach. Aby się utrzymać wyskoczyła do góry świdrując powietrze i zwalając dwie ostatnie postacie. Andrew i Calvin stali jak wryci. Przybiłyśmy sobie piątkę i sprzątnęłyśmy świstki materiału po manekinach. Wyszłyśmy dumne z sali.

***

 Wtuliłam się w drewniany fotel na balkonie podziwiając ogromny krajobraz lasu. Gdzieś w oddali otwierała się wyrwa, wciągająca świecące na złoto lub niebiesko dusze. Czyli tam on jest, ahaaa - pomyślałam. Jednak mnie nie okłamał. Zacisnęłam dłonie na barierce. Migrena świdrowała moją głowę. 
- Już od dawna nie wiem, co to znaczy ból głowy. Taka bolesna drobnostka, a jednak za nią trochę tęsknię - pojawił się po drugiej stronie balkonu. Nie odwracając głowy mówiłam:
- Chyba za dużą ilością rzeczy tęsknisz. Ja powinnam przestać zwracać uwagę na przeszłość. Trzeba nauczyć się żyć teraźniejszością. Podejrzewam, że tak jest łatwiej. A jakie jest twoje zdanie, Trilitosie?
- Takie samo, jak Twoje. Nie dane jest nam się zamartwiać złymi wspomnieniami - podszedł bezszelestnie łapiąc moją dotychczas ściskającą oparcie rękę. Spojrzałam niepewnie. Rozluźniłam się po minucie. Trwała cisza, na szczęście przyjemna, nie krępująca. Musnął mój nadgarstek i puścił dłoń. Spojrzałam na niego. Dalej gdzieś była ta mała przepaść pomiędzy nami. To wszystko jest takie dziwne. 
- Czasami mam tak wielką ochotę, aby się na Ciebie rzucić. Ale tak nie można, to niestosowne. To wszystko jest dla mnie nowe, Raylin. 
- Ja zaś czasami mam ochotę wrzucić Ciebie do gara z wrzątkiem i zrobić śmiercionośną zupę - wymamrotałam. - Albo zatrzymać przy sobie na zawsze, jak pieska. Niestety, to i to odpada. Więc zostaje jak zostaje - zaśmiałam się. 
- Śmiercionośna zupa? Chyba da się coś takiego zrobić - znów wyczułam na sobie jego uśmiech. Jak 2 dnia spędzonego z Obrońcami. W moich oczach zatańczyły iskierki ognia. Wstałam i przytuliłam Trilitosa. Dłuższy czas zostaliśmy w objęciach oblani blaskiem księżyca...

EDIT:

Proszę o komentarze dotyczące mojego opowiadania, czy jest ok czy nie. Wszelaką krytykę przyjmuję na klatę! :D Wesołej resztki przerwy świątecznej (o ile jeszcze nie poszliście do szkoły :>) <3 

2 komentarze:

  1. Moim zdaniem ;) akcja trochę za szybko się rozkręca. Dowiedziałabym się więcej o pochodzeniu Raylin i fajnie byłoby zobaczyć stosunki między Raylin, a Drużyną Dobra :) Ogólnie bardzo miło i przyjemnie się czyta. Fajnie piszesz, a błędów nie zauważyłam :) Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobalo mi sie :) Ciekawe, jak dalej potoczy sie zazylosc Raylin i Trilitosa.
    Dobra scena treningow, mozna bylo sie serio wczuc w sytuacje :)
    Wedlug mnie bardzo ladnie opisujesz uczucia Raylin, oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń