Hej kochani! Niebawem pojawi się nowy rozdział z życia Raylin, a teraz chciałabym przedstawić wam moją kolejną serię. Jeśli używacie wattpada, to powinniście być zadowoleni. Książka nazywa się "Znak Drapieżcy". Tutaj macie link. Komentujcie, followujcie.
Po jutrze powinna być opublikowana cz. 11.
Jednocześnie informuję, iż chciałabym zaczął prowadzić vloga. Kiedy pojawi się pierwszy filmik na kanale podam wam linka o ile będziecie chcieli. Piszcie w komentarzach, jeśli was to zainteresowało.
Oceny nowego opowiadania dodawać w komentarzach na wattpadzie.
https://www.wattpad.com/story/43454762-znak-drapieżcy
Całuski,
Wasza Nikola. <3
sobota, 4 lipca 2015
środa, 17 czerwca 2015
Rozdział 10
Ciemność. Wszędzie ciemność, tak jak to w podziemiu. Spragnienie i zmęczenie dosięgało zenitu. Milion godzin spędzonych na nauce korzystania z mgły. Więcej nie dam rady. Położyłam się na zimnym, czarnym marmurze.
- Musze się czegoś napić - powiedziałam ciężko oddychając jak po 10 kilometrowym maratonie na Saharze. Pokiwał przecząco głową.
- Ja Ci jej nie mogę dać, Raylin. Za to ty możesz ją wziąć.
- Zawsze będziesz taki tajemniczy, Trilitosie? Skąd ją mam brać?
- Pomyśl - pomyślałam, pacanie. Wyobraziłam sobie strumyki wody okalające moje ciało. Przez dłuższy czas nic. Po chwili poczułam lekkie zimno na skórze i ulgę.
- Możemy już wracać? - zapytałam sennym głosem. Pokiwał głową, założył kaptur i wziął mnie na ręce. Mimo tak miłego gestu wkurzyłam się. Jestem samodzielna i nie musi mnie nosić jak boginię.
- Musze się czegoś napić - powiedziałam ciężko oddychając jak po 10 kilometrowym maratonie na Saharze. Pokiwał przecząco głową.
- Ja Ci jej nie mogę dać, Raylin. Za to ty możesz ją wziąć.
- Zawsze będziesz taki tajemniczy, Trilitosie? Skąd ją mam brać?
- Pomyśl - pomyślałam, pacanie. Wyobraziłam sobie strumyki wody okalające moje ciało. Przez dłuższy czas nic. Po chwili poczułam lekkie zimno na skórze i ulgę.
- Możemy już wracać? - zapytałam sennym głosem. Pokiwał głową, założył kaptur i wziął mnie na ręce. Mimo tak miłego gestu wkurzyłam się. Jestem samodzielna i nie musi mnie nosić jak boginię.
***
Rzeczywiście czas w Chuspusie płynął inaczej. Gdy wyszliśmy minęło ledwie pół godziny, podczas gdy wydawało się, że z dwanaście. Gdy Trilitos zanosił mnie do pokoju w jadalni panował gwar i było słychać śmiechy.
- Chce coś zjeść - stwierdziłam.
- Przyniosę Ci do sypialni - odpowiedział.
- Nie. Proszę, zanieś mnie tam - spuścił głowę i zmienił kurs. Postawił mnie przed drzwiami.
- Muszę iść. Zjedz coś i szybko wracaj odpoczywać. Za bardzo się zmęczyłaś, nie dobrze wyglądasz - wstydliwie przejechał ręką po moim ramieniu i znikł. Znów wyczułam mgłę. Pociągnęłam za klamkę i pchnęłam drzwi. Wszyscy podnieśli wzrok na mnie.
- Co Ci się stało? - zapytały zgrane Megan i Clare. Podeszłam do lustra i z przerażenia aż odskoczyłam. Włosy w całkowitym nieładzie, pociemniałe oczy całe w mgle, a pod nimi fioletowo czarne wory. Ubranie? O wiele nie lepsze. Pogniecione jak z nie sprzątanej tysiąc lat szafy.
- Nic ważnego. Mała wycieczka - powiedziałam ze zmęczonym uśmiechem pijąc kawę.
- W 15 minut tak się załatwiłaś?! - wyplułam to, co piłam. Niezbyt damski gest.
- 15 minut?! - wytrzeszczyłam oczy i otworzyłam szeroko usta. - Minęło tylko 15 minut... No tak - walnęłam się płaską dłonią w twarz, wytarłam kawę, wzięłam grahamkę i galaretkę po czym ospałym krokiem wróciłam do swojego pokoju.
- Muszę iść. Zjedz coś i szybko wracaj odpoczywać. Za bardzo się zmęczyłaś, nie dobrze wyglądasz - wstydliwie przejechał ręką po moim ramieniu i znikł. Znów wyczułam mgłę. Pociągnęłam za klamkę i pchnęłam drzwi. Wszyscy podnieśli wzrok na mnie.
- Co Ci się stało? - zapytały zgrane Megan i Clare. Podeszłam do lustra i z przerażenia aż odskoczyłam. Włosy w całkowitym nieładzie, pociemniałe oczy całe w mgle, a pod nimi fioletowo czarne wory. Ubranie? O wiele nie lepsze. Pogniecione jak z nie sprzątanej tysiąc lat szafy.
- Nic ważnego. Mała wycieczka - powiedziałam ze zmęczonym uśmiechem pijąc kawę.
- W 15 minut tak się załatwiłaś?! - wyplułam to, co piłam. Niezbyt damski gest.
- 15 minut?! - wytrzeszczyłam oczy i otworzyłam szeroko usta. - Minęło tylko 15 minut... No tak - walnęłam się płaską dłonią w twarz, wytarłam kawę, wzięłam grahamkę i galaretkę po czym ospałym krokiem wróciłam do swojego pokoju.
***
Po moim przybyciu znów trochę przycichło. Umyłam się, przebrałam w flanelową koszulę i położyłam w łóżku, okrywając ciało po szyję kołdrą. Jak dobrze poczuć takie ciepło własnej sypialni. Sięgnęłam do szuflady po mój telefon. Przygryzłam wargę i wykręciłam numer mamy. Po 3 sygnałach powitał mnie jej stanowczy, lecz melodyjny głos:
- Cześć córciu! - zamknęłam oczy.
- Hej mamuś. Jak tam? Wszystko w najlepszym porządku na delegacjach?
- Tak, wszystko super. Jesteśmy bliscy podpisania kontraktu z... - walczyłam z wzbierającymi się łzami.
- Mamo, nigdy nie dzwonie żeby dowiedzieć się, jak twoje kontrakty. Nie rozumiesz tego? - mój głos zabrzmiał jak żyleta.
- Ale córeczko... - jej głos złagodniał, lecz za chwilkę znów stwardniał. - Rozmawiałyśmy na ten temat. To nie jest od nas zależne.
- Ciągle to samo. Teraz liczy się tylko praca. Ważne, że nic Wam się dzieje. A tak na marginesie, bo jak zwykle nie spytałaś: u mnie wszystko beznadziejnie. Dobranoc. Albo dzień dobry. Nie wiem już nawet gdzie jesteś.
- Raylin... - zaczynała ale już rzuciłam telefonem i wbiłam twarz w poduszkę. Krzyczałam stłumionym głosem.
- Całe moje życie to rozsypka. Mogłabym się oddać w ręce szamanów. Albo dać się zabić przez Tris. Albo cokolwiek, albo pójść w chmarę potworów. Nie nadaję się do bycia tutaj - gadałam sama do siebie. Gorzkie łzy spływały po moich policzkach. Która godzina? Dopiero dwudziesta pierwsza. Ciekawa jestem czy dziś jeszcze przyjdzie Trilitos. Mogłabym pójść pogadać z Chrisem ale... A co tam. Wstałam i ruszyłam z kołdrą na plecach przez korytarz. Cicho, gdzieniegdzie słychać rozmowy. Prawie wyrżnęłabym orła przez moje prowizoryczne palto, gdyby nie Andrew.
- Nic Ci nie jest? - zapytał troskliwie. Jego oczy były nienaturalnie ciemne. Starałam się nie czuć zaniepokojona.
- Nie. Dzięki. Które drzwi są Chrisa? Prawe czy lewe?
- Lewe. Nie ma za co - poklepał mnie po ramieniu. - Wracaj szybko bo wyglądasz jak duch - stał w mojej intymnej przestrzeni. Coś tu było nie tak Pokiwałam głową i szybko ruszyłam do Chrisa.
- Cześć córciu! - zamknęłam oczy.
- Hej mamuś. Jak tam? Wszystko w najlepszym porządku na delegacjach?
- Tak, wszystko super. Jesteśmy bliscy podpisania kontraktu z... - walczyłam z wzbierającymi się łzami.
- Mamo, nigdy nie dzwonie żeby dowiedzieć się, jak twoje kontrakty. Nie rozumiesz tego? - mój głos zabrzmiał jak żyleta.
- Ale córeczko... - jej głos złagodniał, lecz za chwilkę znów stwardniał. - Rozmawiałyśmy na ten temat. To nie jest od nas zależne.
- Ciągle to samo. Teraz liczy się tylko praca. Ważne, że nic Wam się dzieje. A tak na marginesie, bo jak zwykle nie spytałaś: u mnie wszystko beznadziejnie. Dobranoc. Albo dzień dobry. Nie wiem już nawet gdzie jesteś.
- Raylin... - zaczynała ale już rzuciłam telefonem i wbiłam twarz w poduszkę. Krzyczałam stłumionym głosem.
- Całe moje życie to rozsypka. Mogłabym się oddać w ręce szamanów. Albo dać się zabić przez Tris. Albo cokolwiek, albo pójść w chmarę potworów. Nie nadaję się do bycia tutaj - gadałam sama do siebie. Gorzkie łzy spływały po moich policzkach. Która godzina? Dopiero dwudziesta pierwsza. Ciekawa jestem czy dziś jeszcze przyjdzie Trilitos. Mogłabym pójść pogadać z Chrisem ale... A co tam. Wstałam i ruszyłam z kołdrą na plecach przez korytarz. Cicho, gdzieniegdzie słychać rozmowy. Prawie wyrżnęłabym orła przez moje prowizoryczne palto, gdyby nie Andrew.
- Nic Ci nie jest? - zapytał troskliwie. Jego oczy były nienaturalnie ciemne. Starałam się nie czuć zaniepokojona.
- Nie. Dzięki. Które drzwi są Chrisa? Prawe czy lewe?
- Lewe. Nie ma za co - poklepał mnie po ramieniu. - Wracaj szybko bo wyglądasz jak duch - stał w mojej intymnej przestrzeni. Coś tu było nie tak Pokiwałam głową i szybko ruszyłam do Chrisa.
***
Dwudziesta trzecia a jej dalej nie ma w pokoju... Gdzie ta młoda panna się podziała. Miała wypoczywać. Za dużo pracowała z mgłą dzisiejszego dnia. Położyłem się plecami na jej łóżku i czekałem. I czekałem, i czekałem, i czekałem. I doczekać się nie mogłem. Miałem tutaj w ogóle nie bywać. Miałem jedynie używać snów i przychodzić w sprawach fizycznych, a ona tak mnie ściągnęła. Tak mnie zmagnetyzowała. Nadała mojemu życiu sens. Ona sama jest życiowym sensem. Jej osobowość jest czystą zagadką, którą trzeba powolnie rozwiązywać. Czy ją kocham? Może w przyszłości... Rozległ się dźwięk otwierania drzwi. Do środka weszła Raylin okryta swoją kołdrą z sennym wzrokiem ślepego kreta. Rzuciła się na łóżko pół przytomna i otarła się o moje skrzydło.
- Co u licha tu jest... - otworzyła szerzej oczy. - Co ty tutaj robisz Trilitosie?!
- Siedzę tutaj od półtorej godziny zastanawiając się, czemu nie wypoczywasz tylko gdzieś się wałęsasz z kołdrą na plecach - zaniemówiła. Wbiła twarz w poduszkę. Głęboko westchnęła.
- Byłam u Chrisa bo on jedyny rozumie moją sytuację rodzinną. Zagadałam się. Myślałam, że już nie przyjdziesz bo tak szybko polazłeś przed jadalnią...
- Myślałaś, że nie przyjdę sprawdzić twojego stanu po takim wysiłku? Z wyczerpania robisz się półprzeźroczysta, Raylin - spojrzała na swoją rękę obojętnym wzrokiem i popatrzyła bliżej na swoje żyły. Oderwała od nich wzrok i wygodnie ułożyła się w łóżku, przykrywając nas obu kołdrą.
- Jak długo zostajesz? - zapytała. Przekalkulowałem wszystko w myślach.
- Może będę mógł tak do około czwartej nad ranem. O ile nie zdarzą się jakieś wypadki - sennie się uśmiechnęła i wtuliła twarz w moją klatkę piersiową. Moje serce które nie bije już od bardzo dawna obudziło się teraz do życia i zatrzepotało jakby małymi skrzydełkami. Gdy Raylin zasnęła przytuliłem ją, dopóki mogłem...
Kochani komentujcie. To mnie jeszcze bardziej motywuje haha <3 :D
poniedziałek, 25 maja 2015
Rozdział 9
"Piekło być może skute z lodu jest"
Przekraczając bramę z początku nic nie widziałam, nie słyszałam. Tak jak to opisywał Trilitos. Wrzeszczałam, choć nie wiedziałam czy na pewno to robiłam. Płakałam, choć nie czułam łez, wzywałam żywioły, choć nie mogłam. Dopiero po pięciu minutach (co zupełnie mogło znaczyć dużo krócej) zaczęłam odzyskiwać zmysły. Poczułam, że opieram się o wyrzeźbioną, okrytą szatą Śmierci i Mgły klatkę piersiową Trilitosa. Wtuliłam się w nią, przez chwilę nic nie mówiąc.
- To było straszne - wyszeptałam. - Już myślałam, że stanie się to, co mówiłeś. Że oszaleję.
- To było normalne, przyzwyczaisz się. Tutaj będziemy trenować poruszanie się Mgłą.
- Dobrze - dopiero kiedy oderwałam głowę od jego torsu i rozejrzałam się wokoło, zaniemówiłam po całości. Wszystko powoli zaczęło się składać w mojej głowie. Byliśmy w wielkim tunelu, gdzie wszędzie kłębiła się gęsta Mgła, skrawki różnych dusz szamotały chcąc wydostać się na zewnątrz, z góry zwisały czarne jak heban liny, kolce i łańcuchy. Gdzieś w oddali widziałam słaby blask, zapewne wyjście z tej komory. Trilitos pomógł mi wstać i ruszyliśmy w kierunku tego światła.
- Czy to wejście do "wyższego poziomu"? - zapytałam.
- Tak. To jest wejście do mojego hm. Jakby to nazwać. Przedpokoju? Jedno z najdłuższych pomieszczeń.
- Można dostać się do Chuspusu innymi wrotami?
- Te wrota są tylko jedne. Nieustannie przemieszczają się. Emanują silną energią, choć jest ona mało wyczuwalna - pokiwałam głową. Byliśmy coraz bliżej naszego celu. Pomyślałam: niech świetlisty ogień buchnie z mych palców. Tak się stało, choć wiele to nie pomogło. Wszystko pochłaniała tutaj ciemność. Przez twarz mojego Anioła przebiegł tylko wyraz lekkiego zdziwienia i zażenowania. Wkurza mnie to, że tak się wywyższa. Żyje pare tysiącleci więcej ode mnie, ale musi uszanować, że ja jestem tutaj tylko 17 lat i niewiele wiem.
- Twoja dusza nie ma tylko 17 lat - powiedział, jakby czytał mi w myślach.
- Tak? A to niby od kiedy?
- Dowiesz się w swoim czasie. Posiadasz o wiele więcej informacji niż myślisz. Pewnego dnia znajdziesz sposób, aby je odzyskać - po tym nie wiele rozmawialiśmy. Te słowa wzbudziły we mnie niepokój. On zna jakąś ważną informacje. Może to by pomogło mi przezwyciężyć Przepowiednię Szamanów. Zajęłam się oglądaniem Podziemia. Połyskujące jak obsydian podłoże zdawało się ciągnąć w nieskończoność. Co jakiś czas widziałam smoliste, czarne świetliki. To miejsce jest niewątpliwie mroczne, ale też ma swój dziwny urok. I pomyśleć, że gdzieś pod moimi stopami może być Piekło. Nagle moje myśli zboczyły na inny tor.
- Muszę skontaktować się z rodzicami - cicho wymruczałam sama do siebie.
- Nie - zatrzymałam się, gdy to powiedział.
- Jak to nie?
- To niebezpieczne.
- Nie rozkazujesz mi, Trilitosie - poszłam dalej. Instynktownie wiedziałam którędy. Nie słyszałam żadnych kroków. Trudno. Musi wiedzieć gdzie też leży jego miejsce. Vice versa, on mi powie o co chodzi z moją duszą, ja zacznę się bardziej słuchać.
***Trilitos***
- Nie rozkazujesz mi, Trilitosie - po tym ruszyła dalej. Młode kobiety, chcą być niezależne nie zdając sobie sprawy z zagrożeń czyhających na nie za każdym rogiem. Później będę musiał ją ratować. Takie życie. Zwinnie poruszała się jak na pierwszy raz w podziemiu. Bez wątpienia jej dusza wykorzystywała starodawne informacje. Za każdym razem zadziwia mnie coraz bardziej. Zmienia moje życie jak w kalejdoskopie. Doszliśmy do rozdroża. Skręciła w lewo. Prawidłowo.
- Nie tu - powiedziałem uśmiechając się. Nie zmieniła kierunku. Bystra dziewczyna.
- Nie rób sobie ze mnie żartów. Nie jestem głupia.
- Nie jesteś, nie jesteś - rozweseliłem się. Całą komorę pokrywały korzenie. Przeskakując przez nie jej włosy co rusz rozlewały się kaskadą po plecach. Non stop nuciła słodkie melodie powodując, że kwiaty Chuspusu wyrastały wokół jej stóp. Gdyby tylko chciała, mogłaby mieć cały świat u swoich stóp - pomyślałem.
- Nie tu - powiedziałem uśmiechając się. Nie zmieniła kierunku. Bystra dziewczyna.
- Nie rób sobie ze mnie żartów. Nie jestem głupia.
- Nie jesteś, nie jesteś - rozweseliłem się. Całą komorę pokrywały korzenie. Przeskakując przez nie jej włosy co rusz rozlewały się kaskadą po plecach. Non stop nuciła słodkie melodie powodując, że kwiaty Chuspusu wyrastały wokół jej stóp. Gdyby tylko chciała, mogłaby mieć cały świat u swoich stóp - pomyślałem.
***Raylin***
Doszliśmy do już czwartego rozdroża w "przedpokoju". Poczułam tutaj ogromny chłód. Po moim ciele przeszła gęsia skórka. To miejsce nie było jednym z najprzyjemniejszych. Wiedziałam, że pod moimi stopami kryje się coś złego, nadzwyczajnego. To zapewne Piekło. Ale czy ono jest skute z lodu? Nie przypuszczałabym.
- To najcieńsza granica pomiędzy Podziemiem a Otchłanią Kar, prawda? - zapytałam. Pokiwał głową na "nie".
- To nic w porównaniu z niższymi punktami Podziemia. Tam czuć wszystko bardziej - nic na to nie powiedziałam. Wiedziałam, że jedno z wyjść prowadzi coraz niżej do Piekła. Ciągnęło mnie tam, magnetyzowało. Już chciałam ruszyć w tym kierunku ale mój rozum mnie pohamował. Skręciłam w prawo.
- To już niedaleko. Gdybyś umiała poruszać się mgłą, byłoby szybciej. A tego wkrótce się nauczysz, Raylin.
niedziela, 24 maja 2015
LIEBSTER AWARD
Dziękuję za nominację przez Deathbringer! Jestem mile zaskoczona, gdyż długo tego bloga nie prowadzę. ^^
Pytania:
1. Ulubiony przedmiot w szkole?
- Angielski! Ubóstwiam ten język. Kiedy tylko mam sytuację, w której mogę go wykorzystać zaczynam nawijać jak szalona. :D
2. Ulubiona książka?
- Ojej, ciężki wybór. Bardzooo ciężki wybór. Moja przygoda z fantasy rozpoczęła się od książki Szeptem, i jakoś mocno ją pokochałam. Ale sądzę, iż będzie to seria Dary Anioła. :)
3. Jakiego gatunku blogów/opowiadań/fanficów nienawidzisz?
- Hmm. Ciężko określić. Kocham każdy gatunek, ale najbardziej nie lubię jak niektóre osoby piszą z miliardem błędów ortograficznych. >.>
4. Skąd dowiedziałaś się o bloggerze?
- Moja historia z bloggerem trwa bardzo długo. Kiedyś grałam w różne gry do których ludzie zakładali blogi i tak to się zaczęło. ;>
5. Co skłoniło Cię do pisania bloga?
- Mój umysł. Czytając inne blogi tak sobie stwierdziłam: A co mi tam, napiszę bloga. Może coś się komuś spodoba.
6. Ulubiona Potrawa?
- Trudny wybór. Uwielbiam tzw. Jacket Potato, którego pierwszy raz spróbowałam na Wyspie Miłości - Cyprze.
7. Czy lubisz grać na komputerze? Jeśli tak - w jakie gry?
- Kiedyś lubiłam. Teraz ograniczam się jedynie do The Sims 4. Komputera używam do bloggera, facebooka, czytania blogów i wyciągania informacji. :)
8. Skąd czerpiesz pomysły?
- *stuk stuk w głowę* stąd. Rozmyślając przed spaniem w ciemnościach i łóżeczku przychodzi do mojej wyobraźni tyle pomysłów, że jest to niezliczone. Niewątpliwie jest to dla mnie najlepsza pora na wyszukiwanie ciekawych scenariuszy.
9. Czy jest coś, przy czym najlepiej Ci się pisze?
- Music is my life.
10. Twój ulubiony blog?
- Nie mam takiego. Uwielbiam każde które czytam.
11. Czego najbardziej się boisz?
- Najtrudniejsze pytanie ze wszystkich. Naprawdę. Sama nie wiem czego się boję. Czasami zastanawiam się, czy nie samotności.
Nominuję:
http://miastoanielskiejmilosci.blogspot.com
http://dary-aniola-fanfiction.blogspot.com
http://i-know-you-wanna-be-loved.blogspot.com/p/o-blogu.html
http://zasnute.blogspot.com
http://1corkaciemnosci.blogspot.com
http://psychopaticgirlslikeblood.blogspot.com
Mój zestaw pytań:
1. Jaki sport najchętniej uprawiasz?
2. Czy łatwo ufasz innym?
3. Ile książek do tej pory przeczytałeś/aś?
4. Masz artystyczną duszę? Malujesz/rysujesz?
5. Piszesz oddzielnie własną książkę? Nie opowiadanie?
6. Wolisz spędzać czas samotnie czy w gronie znajomych?
7. Jak długo prowadzisz bloga?
8. Ulubiony rodzaj muzyki?
9. Jaki zapach kwiatu jest twoim zdaniem najładniejszy?
10. Jak wiele członków swojej rodziny znasz? (Z iloma masz kontakt)
11. Ulubiony gatunek filmowy.
sobota, 23 maja 2015
Rozdział 8
Nagle porwało mnie z prędkością światła naprzód. Pojawiłam się na mrocznej polanie. Moje bose stopy dotknęły mokrego, porośniętego trawą gruntu. Byłam ubrana jedynie w przewiewny podkoszulek i szare szorty. Czułam bijącą energię przechodzących w inny wymiar dusz. Rozpaczliwie oglądałam się za kimkolwiek, za punktem tej siły Śmierci. Po spowitej mgłą łące potoczyło się echo:- Nie zasłużyłeś na bycie w Anielskich Zastępach, Erchomejaszu. Spoczniesz w pierwszym poziomie Nieba. W opiece Kruela przenoś się w zaświaty - to było jak uderzenie energii po wybuchu bomby atomowej. Stałam twardo na nogach ale poczułam wibracje wewnątrz ciała.
- Trilitosie - wyszeptałam. Dostrzegłam jego sylwetkę w szacie błyszczących na złoto run. Odwrócił głowę, jakby zaniepokojony.
- Raylin? - echo ponownie przebiegło wśród drzew na skraju polany. Bezszelestnie ruszył do mnie. Łata przejścia zza zaświatów zamknęła się na sklepieniu niebieskim. - Co tu robisz?
- Mgła. Użyłam twojej mgły. Nie wiem jak, ale to zrobiłam - zamilkł. Pojawił się tuż przy lesie. Wysiliłam swój umysł i szara smuga uniosła mnie zaraz obok Trilitosa. Odczułam zmęczenie. Jestem na to za słaba - pomyślałam.
- To mnie szybko męczy. Moja dusza jest śmiertelna. Nie mam tyle sił co ty.
- Nie możesz o tym komukolwiek powiedzieć. To trzeba trenować. Nie jest dobrze.
- Trenować? - zapytałam.
- To na początku nie jest łatwe. Męczysz się przy krótkich dystansach. Jeśli od razu zaczniesz od długich, możesz tracić przytomność, cierpieć fizycznie jak i psychicznie. Ale nic takiego się nie stało, pomimo że od Domu Obrońców dzieli nas kilkaset kilometrów.
- Może zaczerpnęłam twojej mocy?
- Wyczułbym to.
- Nie masz żadnej pewności. Akurat obsługiwałeś jakiegoś Erchomejasza. To była ważna osoba, co? Poczułam jak wielka moc od was biła - zamilkł. To nie znaczyło nic dobrego. Szybko przerzucił mnie przez plecy jak worek.
- Trilitosie - wyszeptałam. Dostrzegłam jego sylwetkę w szacie błyszczących na złoto run. Odwrócił głowę, jakby zaniepokojony.
- Raylin? - echo ponownie przebiegło wśród drzew na skraju polany. Bezszelestnie ruszył do mnie. Łata przejścia zza zaświatów zamknęła się na sklepieniu niebieskim. - Co tu robisz?
- Mgła. Użyłam twojej mgły. Nie wiem jak, ale to zrobiłam - zamilkł. Pojawił się tuż przy lesie. Wysiliłam swój umysł i szara smuga uniosła mnie zaraz obok Trilitosa. Odczułam zmęczenie. Jestem na to za słaba - pomyślałam.
- To mnie szybko męczy. Moja dusza jest śmiertelna. Nie mam tyle sił co ty.
- Nie możesz o tym komukolwiek powiedzieć. To trzeba trenować. Nie jest dobrze.
- Trenować? - zapytałam.
- To na początku nie jest łatwe. Męczysz się przy krótkich dystansach. Jeśli od razu zaczniesz od długich, możesz tracić przytomność, cierpieć fizycznie jak i psychicznie. Ale nic takiego się nie stało, pomimo że od Domu Obrońców dzieli nas kilkaset kilometrów.
- Może zaczerpnęłam twojej mocy?
- Wyczułbym to.
- Nie masz żadnej pewności. Akurat obsługiwałeś jakiegoś Erchomejasza. To była ważna osoba, co? Poczułam jak wielka moc od was biła - zamilkł. To nie znaczyło nic dobrego. Szybko przerzucił mnie przez plecy jak worek.
***
- Schodź powoli. Bez pośpiechu, inaczej możesz spaść.
- Jakbym nie wiedziała... - mruknęłam pod nosem. Stąpałam po schodach ulepionych z Mgły Śmierci. Tylko osoby mogące poruszać się nią widziały je. Czym niżej, tym mniejsza widoczność. Szczęście, że runy Trilitosa jarzyły się złocistym blaskiem. Bez tego już pewnie dawno bym go zgubiła. - Co jeśli obrońcy zaczną się martwić? - zapytałam.
- Tu czas płynie wolniej. Jedna godzina potrafi być jedną minutą dla ich świata.
- Ich świata? Gdzie ty mnie zabierasz?! - zaniepokoiłam się.
- Do Podziemia, Raylin. Do świata zlepionego z Mrocznej Mgły, świata ciemności, świata bliskiego Piekła, ale dobrego jak niebo, mojego świata. Tylko Wybrani umieją tam widzieć i słyszeć. Normalny śmiertelnik oszalałby tam. Miałby halucynacje, powolne wyniszczałby się psychicznie - stanęłam w półkroku na samej krawędzi stopnia.
- Jestem śmiertelnikiem. Chcesz mnie wyniszczyć? - zdjął kaptur. Jego oczy błyszczały czystą czernią. Wypowiedział trzy słowa i na wysokości mojego serca pojawiła się złota, mglista kula.
- To jest kolor Twojej duszy. Śmiertelnik ma ją srebrną - ruszył dalej chowając wewnątrz mnie jej skrawek. Bałam się. Szczerze się bałam. Co jeśli oszaleję? Co jeśli nie będę widzieć i słyszeć? Twardo schodziłam po stopniach.
- Jesteśmy blisko - przed sobą zobaczyłam wielkie spowite czernią wrota. Czułam to. Czułam, że nie jest to normalne miejsce. Zatrzymał się przed nimi. - Witaj w Chuspusie, Raylin, W domu Śmierci.
OGROMNIE PRZEPRASZAM ZA TĄ DŁUUUUUUUUUUGĄ PRZERWE :C. Strasznie mało czasu. Wiem, że krótki rozdział ale niedługo napiszę co będzie się działo w Chuspusie :3
sobota, 7 marca 2015
KRÓTKA PRZERWA
Podejrzewam, że w najbliższym czasie nie pojawią się nowe rozdziały. Prywatne sprawy uniemożliwiają mi ich tworzenie (;((( ). Być może za półtora tygodnia pokombinuję z nimi. Przepraszam za to, jak również za poprzedni rozdział - w sensie, iż był krótki.
Pozdrówka, Nikola. ;))
Pozdrówka, Nikola. ;))
piątek, 27 lutego 2015
Rozdział 7
- Przegrasz! - krzyczę nacierając na Calvina tarczą i mieczem.
- Wygram! - odpowiada. John, Megan, Andrew, Chris i Clare obserwowali naszą walkę. Uśmiechnęłam się szyderczo do blondyna i nagle pobiegłam w bok. Popędził przed siebie jak byk i nagle wyhamował.
- Powinieneś to przewidzieć - zachichotałam. W tym samym momencie leżę przyciśnięta do ziemi przez niego. - Ej!
- 1-0 ha, ha - zamykam oczy. Przybądź, moja aqualis. Czuję lekki powiew morskiej bryzy i strzelam małym strumieniem wody w twarz mojego przeciwnika. Zdezorientowany zeskakuje ze mnie. Wstaję szybko na proste nogi i przyciskam jego klatkę piersiową do chłodnej, marmurowej posadzki.
- 1-1. Nie znasz mnie za dobrze, co? - widzę grymas na jego twarzy. Zostawiam go i odchodzę w stronę reszty grupy. To było jak zabawa małych dzieci - pomyślałam.
- Daj mi przećwiczyć parę ruchów i wygram z Tobą - powiedział. Zaśmialiśmy się wszyscy.
- Wygram! - odpowiada. John, Megan, Andrew, Chris i Clare obserwowali naszą walkę. Uśmiechnęłam się szyderczo do blondyna i nagle pobiegłam w bok. Popędził przed siebie jak byk i nagle wyhamował.
- Powinieneś to przewidzieć - zachichotałam. W tym samym momencie leżę przyciśnięta do ziemi przez niego. - Ej!
- 1-0 ha, ha - zamykam oczy. Przybądź, moja aqualis. Czuję lekki powiew morskiej bryzy i strzelam małym strumieniem wody w twarz mojego przeciwnika. Zdezorientowany zeskakuje ze mnie. Wstaję szybko na proste nogi i przyciskam jego klatkę piersiową do chłodnej, marmurowej posadzki.
- 1-1. Nie znasz mnie za dobrze, co? - widzę grymas na jego twarzy. Zostawiam go i odchodzę w stronę reszty grupy. To było jak zabawa małych dzieci - pomyślałam.
- Daj mi przećwiczyć parę ruchów i wygram z Tobą - powiedział. Zaśmialiśmy się wszyscy.
***
- Panujesz nad czterema żywiołami. Znaczy, oczywiste jest to, że Kruel takowe zdolności ma, ale kto jest Twoją matką?
- Nie wiem, nie zastanawiałam się i nie mam na to czasu. Jeśli kiedykolwiek ta kobieta będzie chciała mnie poznać, sama przybędzie. A jak tam u Ciebie, Trilitosie? Jakieś psotne duszki ostatnio widziałeś? - cicho się zaśmiałam.
- Nawet nie uwierzyłabyś, jak figlarne i irytujące takie duchy mogą być. Zacytuję jednego: "Ej, ale masz ciucha, można takie znaleźć w atitasie? A może Nike czy Puma? No gościu, normalnie to jest najzajebistrze ubranie jakie widziałem!
- Chyba powiedział adidasie. Nie ma czegoś takiego jak atitas. Ależ ty niepoinformowany - uśmiech wpełzł na moje usta. Zdjęłam mojemu Aniołowi ogromny kaptur i spojrzałam krytycznym okiem na włosy.
- Coś nie tak? - zdziwił się. Pokiwałam przecząco głową i zmrużyłam oczy.
- Można byłoby tak ściąć troszkę te włosy. Byłbyś przystojniejszy z krótszymi. Nie twierdzę, że nie jesteś sexy, ale mógłbyś być trochę bardziej po drobnej metamorfozie.
- Przecież nikt inny mnie nie ogląda...
- Ja Ciebie oglądam, Trilitosie - podeszłam do szuflady i wyjęłam nożyczki. Jego oczy były teraz wielkie jak spodki. - Zmocz włosy - poradziłam. Nie odnajdując się w nowej dla niego sytuacji szybko spełnił polecenie. Przyszykowałam mały drewniany taboret. Z łazienki dochodził dźwięk puszczanej wody. Po niedługiej chwili wrócił z powrotem do pokoju. Zmierzwiłam mu włosy.
- Megan, błagam Cię! - gdzieś za drzwiami krzyczał Calvin, Ojoj, coraz gorzej być nie może.
- Powiedziałam jasno, że NIE! - odwrzasnęła.
- Ah, ta młodzieńcza miłość - westchnął siedzący już na krzesełku Trilitos. Rozczesałam jego kasztanowe włosy grzebykiem. Kiedyś sama dla siebie robiłam za fryzjera, dlatego nie powinnam mieć trudności z bujną grzywą mojego Aniołka. Ujęłam pomiędzy dwoma palcami jeden kosmyk jego włosów. Ciach. Odleciały trzy centymetry gęstych, brunatnych niteczek. I tak po kolei...
- Nawet nie uwierzyłabyś, jak figlarne i irytujące takie duchy mogą być. Zacytuję jednego: "Ej, ale masz ciucha, można takie znaleźć w atitasie? A może Nike czy Puma? No gościu, normalnie to jest najzajebistrze ubranie jakie widziałem!
- Chyba powiedział adidasie. Nie ma czegoś takiego jak atitas. Ależ ty niepoinformowany - uśmiech wpełzł na moje usta. Zdjęłam mojemu Aniołowi ogromny kaptur i spojrzałam krytycznym okiem na włosy.
- Coś nie tak? - zdziwił się. Pokiwałam przecząco głową i zmrużyłam oczy.
- Można byłoby tak ściąć troszkę te włosy. Byłbyś przystojniejszy z krótszymi. Nie twierdzę, że nie jesteś sexy, ale mógłbyś być trochę bardziej po drobnej metamorfozie.
- Przecież nikt inny mnie nie ogląda...
- Ja Ciebie oglądam, Trilitosie - podeszłam do szuflady i wyjęłam nożyczki. Jego oczy były teraz wielkie jak spodki. - Zmocz włosy - poradziłam. Nie odnajdując się w nowej dla niego sytuacji szybko spełnił polecenie. Przyszykowałam mały drewniany taboret. Z łazienki dochodził dźwięk puszczanej wody. Po niedługiej chwili wrócił z powrotem do pokoju. Zmierzwiłam mu włosy.
- Megan, błagam Cię! - gdzieś za drzwiami krzyczał Calvin, Ojoj, coraz gorzej być nie może.
- Powiedziałam jasno, że NIE! - odwrzasnęła.
- Ah, ta młodzieńcza miłość - westchnął siedzący już na krzesełku Trilitos. Rozczesałam jego kasztanowe włosy grzebykiem. Kiedyś sama dla siebie robiłam za fryzjera, dlatego nie powinnam mieć trudności z bujną grzywą mojego Aniołka. Ujęłam pomiędzy dwoma palcami jeden kosmyk jego włosów. Ciach. Odleciały trzy centymetry gęstych, brunatnych niteczek. I tak po kolei...
***
- Aj, Calvin. Daj już spokój, OK?
- Jeszcze tydzień temu mnie kochałaś!
- Wyjaśnijmy sobie parę spraw - powiedziała twardo. - Kocham Ciebie dalej, ale mnie zignorowałeś. Zignorowałeś fakt, że ktoś się o Ciebie troszczy, że uważa Ciebie za kogoś najwspanialszego. Płakałam kilka dni i gdyby nie Raylin, poszłabym już się rzucić na pożarcie potworom. Teraz przychodzisz jakby oświecony. Ale zapamiętaj jedno - ja wcale taka łatwa nie jestem. Zraniłeś mnie - zaniemówiłem. - A teraz bądź chociażby na tyle dorosły, aby pomóc mi dokończyć zaznaczać bazy Szamańskie na Mapie Korneliusza.
- Tak - odparłem sztywno. Parzyłem na jej twarz jakby była największym bogactwem w życiu, czymś co jest jak tlen dla moich płuc. Schrzaniłem sprawę.
***
- No! Teraz jesteś sto procent handsome! - uśmiechałam się od ucha do ucha. Strzepał z siebie resztki włosów i uniósł głowę. Założył szybko kaptur. Spochmurniałam. - Coś nie tak?
- Ważna dusza umiera, nadszedł czas na zajęcie się nią - delikatnie ucałował moje dłonie i znikł w gęstej mgle. Wkładałam w nią opuszki palców narzekając, że to jest jak mąż jeżdżący non stop zagranicę. Nagle zaczęłam lekko się unosić. Delikatnie, lecz szybko. Jak na chmurze. Na mojego Ojca, podróżuję mgłą Trilitosa!
PRZEPRASZAM ZA DUŻĄ ZALEGŁOŚĆ - BRAK CZASU :(. WIEM RÓWNIEŻ O LIEBSTER AWARD, ALE MUSZE JESZCZE POSZUKAĆ BLOGÓW DO NOMINOWANIA :D. Piszcie standardowo w komentarzach, jak wam się podobał rozdział.
Subskrybuj:
Posty (Atom)